Komosa biała (Chenopodium album) gdzieniegdzie do dzisiaj nazywana jeszcze lebiodą, to gatunek rośliny jednorocznej, który zależnie od różnych systemów klasyfikacyjnych, kwalifikowany jest do rodziny szkarłatowatych albo komosowatych.
Jest to roślina kosmopolityczna, czyli rozprzestrzeniona na całym globie, ale w tych jego częściach o klimacie umiarkowanym i tropikalnym. Jeśli chodzi o Polskę, komosa biała występuje z równą częstotliwością na całym jej obszarze.
Komosa biała jest samosiejką, rosnącą na łąkach, polach, w ogrodach czy miejscach tak nieprzyjemnych, jak… śmietniska. Wiosną kwitnie ona na lekko zielony kolor, a jeśli lato jest wystarczająco długie, może kwitnąć nawet do października. Jest pokryta meszkowatym, jasnym nalotem, który przypomina srebrny puszek. Komosa biała rośnie przeważnie do kilkunastu centymetrów, ale zdarzają się okazy mierzące nawet metr.
Komosa biała w gastronomii
W XIX stuleciu i jeszcze na początkach wieku XX, komosa biała była pomocna wielu ludziom w przebrnięciu przez nędzę i głód. Przez tak długi okres dorobiła się też wielu potocznych określeń alternatywnych – oprócz wspomnianej lebiody, nazywano ją m.in. natyną, łopuchą, jarmużem czy łobodą, choć nazwy te można byłoby wymieniać jeszcze dłużej.
Dlaczego komosa biała była tak nieoceniona? Otóż, jest ona rośliną całkiem pożywną, gdyż zaliczana jest do roślin mącznych (stąd właśnie niektórzy zwali ją mącznicą – oto kolejna nazwa). Nasiona komosy były gotowane niczym kasza, choć nauczono się uprzednio moczyć je w wodzie z dodatkiem octu lub soku z cytryny, gdyż w innym przypadku często powodowały wzdęcia; wskazane jest więc pozostawienie ich w takiej wodzie nawet na całą noc.
Brzmi to wszystko trochę jak przepis, ponieważ dania z komosy białej przygotowywane są i dziś, choć należy to do rzadkości. Do wspomnianych nasion dodawana jest, dla przykładu, śmietana, ser, jaja sadzone, czy smażone pomidory. Nie zaszkodzi użyć również przypraw, a wtedy taki posiłek smakuje zarówno na ciepło, jak i na zimno. Zastosowanie kulinarne znajdują także liście komosy białej, które po posiekaniu stanowią czasem substytut szpinaku. W tej postaci są one również dodatkiem do zup.
Niebezpieczna komosa biała
To prawda, że komosa biała pomagała ludziom w przetrwaniu – jednak mimo to, jest ona rośliną trującą, o czym można boleśnie się przekonać; szczególnie wówczas, gdy konsumowana jest w nadmiarze. Trzeba dodać, że groźniejsze dla zdrowia są starsze okazy komosy białej. Skąd pochodzi niebezpieczeństwo? Diabeł tkwi w szczegółach, a konkretniej, w saponinach, tj. trujących związkach chemicznych, które zawierają się w nasionach i pędach komosy białej.
Gdy dochodzi do zatrucia, jego symptomy przejawiają się poprzez biegunkę, drgawki, skoki ciśnienia krwi i generalne złe samopoczucie. Mogą wystąpić także reakcje alergiczne, które widoczne są wtedy przede wszystkim na skórze. Właśnie z tego powodu nasiona omawianej rośliny powinny być bezwzględnie przepłukane, co należy zrobić z wielką dokładnością. By komosa mogła nas nasycić – nie zaś otruć – trzeba również wygotować nasiona tej rośliny.
Komosa biała – dawne zastosowanie lecznicze
Komosa biała może poszczycić się właściwościami leczniczymi. Jest to związane z faktem, że w jej skład wchodzi prowitamina A, a także witaminy C, B1, B2 oraz białko i węglowodany. Zielarki doskonale zdawały sobie sprawę z toksycznych właściwości komosy białej – dlatego też, polecając tę roślinę jako środek leczniczy, dobrze wiedziały, komu można ją rekomendować, a kto powinien się jej wystrzegać.
Komosę białą wykorzystywały one przede wszystkim jako składnik różnych nalewek, które pomagały w zdrowieniu chorym na przewlekły kaszel, dolegliwości oskrzelowe czy bronchit. Poza tym, z komosy białej sporządzano też okłady, które dobrze sprawdzały się w przypadku trudno gojących się ran. Surowiec leczniczy komosy białej pochodził z jej korzenia oraz ziela; współcześnie jednak, komosa biała nie znajduje zastosowania w ziołolecznictwie.
Komosa biała – o czym trzeba pamiętać
Nie można zapominać, że komosa biała jest niestety… chwastem. Zaliczamy ją zresztą do roślin ruderalnych, czyli takich, które występują nader często na brudnych, miejskich (np. poprzemysłowych) terenach, na gruzowiskach itd. Potrafi ona rosnąć nawet między płytami chodnikowymi, niekiedy wyrasta przy murach. Jej rozmnażanie postępuje w zatrważającym tempie, gdyż jej nasiona są bardzo łatwo rozsiewane poprzez wiatr.
Wskutek tego wszystkiego, komosa biała staje się równie łatwo rośliną dominującą i niejako pasożytuje nad pozostałymi, podbierając im wodę i różne składniki odżywcze. Dlatego też nawet, jeśli nie zamierzamy używać jej w celach kulinarnych, zachodzi konieczność jej wyrywania – choć jest to czynność bardzo pracochłonna. Zwalczać można ją jednak również przy użyciu preparatów chemicznych. Przydatne są w tym zakresie wszelkie środki do odchwaszczania rowów, nieużytków lub ścieżek. Jeśli dany preparat zawiera glifosat, tym lepiej.
Komosa biała – garść ciekawostek
Nasiona komosy białej, gdy już zostaną porwane przez wiatr, spadną na ziemię i zagłębią się w niej na tyle głęboko, by nie wykiełkować, są w stanie przetrwać w takim stanie nawet do trzech tysięcy lat. Uwaga: do popularyzacji komosy białej jako przysmaku kulinarnego, pierwotnie przyczyniły się… ludy indiańskie!
Na koniec małe przypomnienie dla tych, którzy w trakcie czytania doznali dysonansu poznawczego. Komosa biała, owszem, nazywana jest lebiodą, ale to zupełnie co innego niż lebiodka. Ta ostatnia to przyprawa znana nam wszystkim jako oregano (dziki majeranek). Jeśli łączy go jakieś pokrewieństwo z komosą białą, to nie jest ono bliższe, niż między ludźmi a kotami.